niedziela, 6 września 2015

Jak się nie ma co się lubi...

Jest takie powiedzenie, że jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Mój brat trochę je zmodyfikował i mawia, że jak się nie ma co się lubi to się kradnie co popadnie.
Mnie dotyczy to pierwsze :) Jeszcze w sierpniu pojechaliśmy na kilka dni do rodziców męża. Nie planowałam koralików, bo w sobotę sprzątanie, w niedzielę świętowanie a w poniedziałek odpoczynek, ale... najmłodsza pociecha była chora, mąż się pochorował i mnie samą coś dopadło na jeden dzień. Skończyło się zwolnieniem i posiedzieliśmy dłużej. Dopadła mnie potrzeba koralików, dlatego przeszperałam przydasie teściowej i znalazłam malutką paczuszkę koralików w 2 kolorach i rozmiarach. Na moje oko wyglądają dość podobnie do toho 8 i toho 6.
Jest to moje podejście do haftu koralikami. Zmotywowała mnie do tego Qrkoko swoim tutorialem na haft koralikowy link tu, posiłkowałam się też wiedzą od bluefairy art tu oraz tutkiem, którego znalazłam już dość dawno tu.

Jak widać koralików było mało i nie starczyło na nic więcej :)


Kaboszon to stary wytarty plastikowy koralik.


Jako, że nie miała ani filcu ani nic do wykończenia pracowałam na tekturce- potrzeba matką wynalazku :)


Dziękuję za Waszą obecność, komentarze i wszystkie miłe słowa. Pozdrawiam Sztokrotka :) 

2 komentarze: