Zapowiadałam ostatnio, że będzie mnie tu więcej. Mimo to wszyscy mogą pomyśleć, że blog umarł. Jeśli śmierć bloga ma być spowodowana Hanią to jestem za. Na szczęście moje ręce żyć nie potrafią bez zajęcia, a Hania daje od czasu do czasu coś zrobić. Pokarzę dziś muzykę mojego serca- znaczy się koraliki :)
Bransoletkę i kolczyki zrobiłam jeszcze w zeszłym roku. Zdjęcia nie za bardzo wyszły dlatego gama muzyczna jest tylko na ręce. Myślę, że jak trafię chwilę to zrobię lepsze zdjęcia :)
Kolczyki sówki zrobiłam pod wpływem wyzwania na grupie koralikowej. Tematem były zwierzęta. Wzór na sówki pochodzi stąd
Na dzień dzisiejszy w koralikach pracuję niewiele. Bliżej mi do DIY i razem z mężem pracujemy nad karniszami do mieszkania. Gdy będą gotowe planuję pokazać je tutaj. Do zobaczenia !
poniedziałek, 18 czerwca 2018
wtorek, 14 listopada 2017
Boho
Postanowiłam ostatnio wykończyć prace, które na to czekały. Z całych dwóch projektów skończyłam jeden, ponieważ na drugi zabrakło mi materiałów. Piszę to, żebyście wiedzieli, że będzie mnie tu troszkę więcej.
Dziś o komplecie, który nie jest żadnym z tych projektów. Powstał w międzyczasie z potrzeby stworzenia czegoś na już. Wykombinowałam go z materiałów, które miałam na stanie. Styl boho kręcił się po mojej głowie jakiś czas.
Myślałam, że wszystko będzie prostsze. Najpierw zrobiłam bransoletkę. Dwie części tkane na krośnie i dwie nitki nawleczonych koralików- poszło łatwo :) Następnie koczyki. Też proste- któż by nie potrafił nawlec koralików na szpilki i doczepić do łańcuszka? Sprawa niezbyt skomplikowana, ale wymagająca cierpliwości. I na koniec pokusiłam się na naszyjnik. Wszystko pięknie, gdyby nie malutka ilość koralików, które pozostały po bransoletce i koczykach. Jak się nie ma co się lubi, to się kombinuje.
Przedstawiam komplet boho :)
Naszyjnik.
Kolczyki.
Bransoletka.
Jeszcze zdjęcie na człowieku. Specjalnie odkopałam w szafie letnią sukienkę i bluzkę. Zdecydowanie lepiej wyglądałby na opalonej skórze, ale na to trzeba poczekać :)
Pozdrawiam Sztokrotka :)
środa, 18 października 2017
Trójkątna elegancja
W zasadzie nie zamierzałam wykonywać tego kompletu, ale przerzucając pinterest wpadły mi w oko trójkątne kolczyki z koralikami bugle- to te w kształcie rureczek. Pomyślałam sobie, że będzie to idealne wykorzystanie koralików, które dostałam od teściowej (swoją drogą mam wspaniałą teściową :)). Koraliki co prawda nie są równe jak toho, ale chwila skupienia i mogłam cieszyć się przebranymi rureczkami.
Problem zaczął się w momencie kiedy wymyśliłam, że wcale nie chcę kolczyków, przydałby się natomiast jakoś zwis- najlepiej do pępka (mój pępek jeszcze nie sterczy ;)). Wymyśliłam, że poskładam trójkąty w czworokąt foremny. Ile się przy tym namęczyłam to moje. Powtórka z matematyki nastąpiła i liczyłam ile boków i po ile koralików należy nadbudować.
W projektach niekonkursowych najlepsze jest to, że się nie spieszy i można zrobić wszystko dokładnie tak jak się planuje, nawet jak należy poczekać na kolejną i kolejną przesyłkę. Trójkąty uszyłam ze swoich koralikowych zbiorów, ale chwost już musiałam zamówić. Co prawda czapeczkę myślałam zamontować inną, bo kupiona była zbyt mała i po prostu nie pasowała. Stąd wydłubałam koralikową.
Powiem Wam jeszcze, że powiedzenie "kobieta zmienną jest" jest prawdą. Przynajmniej w odniesieniu do mnie. Odmieniło mi się i z resztek rurek zrobiłam kolczyki.
W historii tego kompletu najzabawniejsze jest to, że do mojego brzucha musiałam kupić bluzkę, bo w dotychczasowe już nie wchodzę (znaczy się wchodzę, ale co nieco mi wystaje ;)). Nie wiem, czy działałam podświadomie, ale bluzka, którą kupiłam pasuje idealnie. Chciałam pokazać to na zdjęciach, ale różowy wyszedł prawie jak biały (taki ze mnie fotograf).
W tym miejscu pochwalę się jeszcze, że mój księżyc z tego posta został wyróżniony w wyzwaniu Szuflady. Cieszę się jak małe dziecko :)
edit: Przy pisaniu posta zapomniałam podać źródła, z którego skorzystałam przy trójkątach.
Pozdrawiam ciepło Sztokrotka :)
środa, 27 września 2017
Reanimacja
W ostatnią niedzielę mąż zarządził wysypanie szkatułki z biżuterią. Nie zarządził go dla mnie, lecz dla naszych pociech. Chciał ratować sytuację. Wszak w niedzielę powinno się ubrać świąteczną sukienkę. Nic, że pada i typowo jesienna plucha. Sukienki muszą być białe i najlepiej będą wyglądać te letnie na najcieńszych ramiączkach.
Zapowiadała się kłótnia. W zasadzie bez fochów się nie obyło. Stanęło na tym, że to rodzice wybierają niedzielne ubrania do Kościoła. Na szczęście dziewczynki mogły wybrać sobie biżuterię :)
Była jednak chwila konsternacji, ponieważ broszka, której jeszcze Wam nie pokazywałam okazała się popsuta. Właśnie ta broszka pasowała idealnie do ubioru najstarszej.
Już nie będę się tłumaczyła tym, że broszkę szyłam na szybko, kiedy jeszcze najstarsza była w zerówce i potrzebowała czegoś, co dopełni jej strój. Nie będę się też tłumaczyła, że baza po prostu wpadła mi w ręce (wszystkie inne gdzieś zapodziałam, bo nie odłożyłam na miejsce) i okazała się marnej jakości.
Broszka wykończona jest koronką z najdrobniejszych toho 15. Koronkę podejrzałam u Asi. Asia swoją uszyła na podstawie książki Dimensional Bead Embroidery, którą napisała Jamie Cloud Eakin. Nie miałam dostępu do tej książki i metodą prób i błędów uszyłam koronkę, którą widać na zdjęciach. Jestem z niej zadowolona.
Broszkę uszyłam do tego stroju. Planowałam pokazać ją na dziecięciu, ale starsza wyrosła już z sukienki, a ze średnią nie wiem czy uda mi się współpraca.
Broszka po reanimacji wygląda z tyłu tak.
Pokażę Wam jeszcze jak wyglądała przed reanimacją i jak przebiegał proces. Jestem leniwa i nie wiem czy dałabym radę odtworzyć koronkę. Wypchałam więc przez powiększone otwory starą bazę i po wielu sapnięciach włożyłam tam nową bazę. Nowa jest nieco większa i odrobinę wystaje. Na szczęście tył pracy jest z tyłu i raczej go nie widać :)
Pozdrawiam Was ciepło, Sztokrotka :)
poniedziałek, 18 września 2017
Luna
Mąż powiedział do mnie niedawno, że znów złapałam fazę na papierową wiklinę, a koraliki poszły odpocząć. Pomyślałam sobie "nie wywołuj wilka z lasu". Okazało się, że mąż razem z Szufladą wywołali. Niekoniecznie wywołanym jest wilk, natomiast wiadomo nie od dziś, że wilki wyją do księżyca :) Wrześniowym wyzwaniem jest nieboskłon.
W sumie niebo za dnia jest piękne, ale nocą jest magiczne. Zainspirowana pracami dziewczyn z Szuflady wykonałam swój księżyc. Zastanawiałam się nad tym, jak go wykończyć (myślałam o bransoletce (które uwielbiam), naszyjniku, a nawet opasce do włosów). Stanęło na broszce. Nie jest to malutka broszka, a raczej brosza. Jej wymiary to ok. 9 cm x 6 cm.
Uszyłam ją w całości "crazy stitchem" i odsyłam do genialnej Asi :) Zawsze wydawałam się sobie ułożona i nie miałam ochoty na ten zwariowany ścieg. Do wszystkiego człowiek chyba dorasta :)
Różne ułożenia księżyca.
I jeszcze dowód na to, że księżyc może być broszką :)
Zbliżenie na koraliki.
Efekt końcowy i wzór początkowy razem.
Zdjęcie na ludziu. Makijaż miałam na sobie wczoraj, a raz w tygodniu to już dużo. Zależało mi na pochwaleniu się tą broszką, stąd nie czekam już na kolejny tydzień :)
Jeszcze tylko dwa zdjęcia, które zdążyłam zrobić w trakcie pracy. Jakości są kiepskiej, ale usprawiedliwiam się późniejszą porą.
Pracę zgłaszam na wyzwanie Szuflady- Nieboskłon.
Na koniec jeszcze usprawiedliwienie za nieobecność: pozdrawiamy Was we dwoje Sztokrotka i maluch w brzuchu :)
poniedziałek, 29 maja 2017
Indie
Nie będę się rozpisywać, bo mój post dotyczy kolejnej inspiracji konkursowej Royal- Stone. Przebywanie na placu zabaw nie sprzyja koralikowaniu, dlatego znów szyłam po nocach i w zasadzie nie mam na więcej siły.
Naszyjnik to kryształki chińskie, czeskie oraz rivoli swarovskiego ubrane w koraliki. Formę nadałam koralikami różnej wielkości wplecionymi w herringbone.
Jeszcze pochwale się zabeczeniem plecków. Zawsze obawiam się, że sreberko zejdzie z tyłu kryształków, dlatego oprawiam je po całości. Te większe mają plecki podklejone super suede, a całość trzyma obręcz z koralików. te mniejsze w całości zapuszkowałam w koraliki :)
Piszę o tym, żebyście od razu wiedzieli Kochani o tym, że na kolejną inspirację nic nie przyszykowałam.
Ale do dzisiejszej sprawy. Mam naszyjnik. Miał być bardziej bogaty, ale wyszedł taki, bo czas gonił :)
Na szczęście na szyi się dobrze prezentuje :)
Naszyjnik to kryształki chińskie, czeskie oraz rivoli swarovskiego ubrane w koraliki. Formę nadałam koralikami różnej wielkości wplecionymi w herringbone.
Ujęcie na detale.
Jeszcze pochwale się zabeczeniem plecków. Zawsze obawiam się, że sreberko zejdzie z tyłu kryształków, dlatego oprawiam je po całości. Te większe mają plecki podklejone super suede, a całość trzyma obręcz z koralików. te mniejsze w całości zapuszkowałam w koraliki :)
Zdjęcie na ludziu :)
Na koniec zachęcam jeszcze do obejrzenia całego albumu, który jest TU.
A jeśli praca moja się podoba, to można zostawić dla mniej swojego like TUTAJ :)
Pozdrawiam serdecznie Sztokrotka :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)